środa, 31 grudnia 2014

Moja 10 najlepszych książek 2014 roku

Dzień dobry! :)
 
Postanowiłam zrobić małe podsumowanie mijającego roku i wyróżnić 10 książek, które najbardziej zapadły mi w pamięć. Każda z nich jest inna, ale każda sprawiła, że nie mogłam oderwać się od lektury. Wydaję mi się, że każdy ma taką czołową grupę książek, które przeczytał w mijającym roku, ja postanowiłam ją upublicznić. Nie wyróżniam miejsca pierwszego, czy piątego, bo to nie o to chodzi. Przeczytałam więcej niż 10 świetnych książek w tym roku, jednak te najdłużej zaprzątały moje myśli.

poniedziałek, 29 grudnia 2014

C. Läckberg, Syrenka


Źródło
            „Syrenka” to już szósty tom sagi kryminalnej Camilli Läckberg. Na ile jest tutaj wątku kryminalnego w porównaniu z obyczajowym to już inna sprawa, jednak ja bardzo lubię sięgnąć po książki tej pani. W tej części mamy do czynienia z debiutującym pisarzem, który otrzymuje tajemnicze listy mogące uchodzić za listy z pogróżkami. W dodatku jeden z jego bliskich znajomych znika bez śladu, a policja podejrzewa że został zamordowany. Sprawą kieruje Patrick Hedström, a jego żona Erika naprowadza go na listy, które otrzymuje pisarz Christian Thydell.

piątek, 26 grudnia 2014

B. Schlink, Lektor


Źródło
            „Lektor” to książka, którą od dawna chciałam już przeczytać. Jest to opowieść o dwójce ludzi, których połączył romans. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że chłopak miał piętnaście lat, a kobieta była po trzydziestce. W czasie ich codziennych spotkań utrwalił się zwyczaj czytania na głos. Michael czytał, a Hanna z wielką uwagą słuchała. Pewnego dnia wszystko się skończyło, bo kobieta zniknęła bez śladu. Oboje spotykają się dopiero po latach na sali sądowej. Na procesie strażniczek obozu koncentracyjnego. Michael w roli studenta prawa, a Hanna w roli oskarżonej.

niedziela, 21 grudnia 2014

A. Christie, Opowiedz, jak tam żyjecie


Źródło
          
Zastanawialiście się kiedyś jak wygląda wyprawa archeologiczna od kuchni? Z jakimi problemami musi zmagać się kierownik wyprawy zanim dokona jakiegoś odkrycia? Agatha Christie pokazuje nam jak wygląda taka wyprawa z perspektywy amatora. Jej mąż – Max Mallowan w latach 30. XX wieku prowadził wykopaliska archeologiczne na Bliskim Wschodzie, a sławna autorka kryminałów mu towarzyszyła.

piątek, 19 grudnia 2014

A. Miller, Oczyszczenie


Źródło
            Muszę się przyznać, że bardzo rzadko sięgam po książkę zwiedziona chwytliwym opisem na okładce. W wypadku „Oczyszczenia” jednak tak zrobiłam. Przeczytałam, że książka zachwyci wszystkich fanów „Pachnidła”. Jako, że książka Patricka Süskinda bardzo mi się podobała postanowiłam przeczytać „Oczyszczenie”. Na dodatek zauważyłam, że książka otrzymała nagrodę Costa w 2011 roku i nastawiłam się na świetną lekturę.

wtorek, 16 grudnia 2014

J. Steinbeck, Myszy i ludzie

Źródło

„Myszy i ludzie” Johna Steinbecka to chyba ten rodzaj literatury, który mimo małej objętości dostarcza nam nadzwyczaj dużo emocji. Jest to historia przyjaźni dwóch mężczyzn, którzy wędrują po kraju w poszukiwaniu zarobku. W ich znajomości nie było by nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że jeden z nich ma psychikę małego dziecka. Lennie, mimo siły fizycznej jest uzależniony od pomocy przedsiębiorczego Georga. Pomimo różnic obaj panowie dobrze się dogadują i snują wspólne plany na przyszłość o własnym kawałku ziemi. Niestety nierozważne zachowanie Lenniego jest źródłem częstych problemów.

czwartek, 11 grudnia 2014

J. Hatzfeld, Nagość życia. Opowieść z bagien Rwandy

Źródło
Rwanda jednoznacznie kojarzy mi się z wojną domową pomiędzy Tutsi i Hutu. W 1994 roku doszło tam do ludobójstwa, kiedy to członkowie plemienia Hutu postanowili raz na zawsze pozbyć się Tutsi. Książka Hatzfelda jest próbą oddania głosu ludziom ocalałym z masakry. Autor zdaje sobie sprawę, że ci ludzie zostali zapomniani przez świat. Mówi się o masakrze na ludności Tutsi, ale nikt nie zadaje sobie pytanie jak żyją ci, którzy przeżyli ludobójstwo. Zresztą już pierwsze zdania książki jasno pokazują, że nie będzie to przyjemna lektura.

wtorek, 9 grudnia 2014

C. Woodard, Republika Piratów


Źródło
            Karaiby – obecnie idealne miejsce na wakacje, a w XVIII wieku był to dom dla piratów siejących postrach na tamtejszych wodach. Azyl grupy mężczyzn wyjętych spod prawa, którzy do dziś rozpalają naszą wyobraźnie. Bo kto nie słyszał o piratach? Już od najmłodszych lat poznajemy ich przygody, choćby za sprawą bajek (Kapitan Hak z Piotrusia Pana), czy hollywoodzkich produkcji (Jack Sparrow). Trupia czaszka na czarnym tle jest tak rozpoznawalnym znakiem, że momentalnie przychodzą nam na myśl piraci. I nie ma się co dziwić, bo już w swoich czasach najwięksi kapitanowie pirackich statków budzili grozę i byli częstymi gośćmi na ustach zwykłych ludzi. Statek z piracką banderą wywoływał popłoch, a jego załoga tylko na to liczyła.

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Liebster Blog Award #2

Do zabawy zostałam zaproszona przez Autorkę bloga koczowniczka o książkach, za co bardzo dziękuję :) Pytania są bardzo ciekawe i nie ukrywam, że nad kilkoma musiałam trochę dłużej pomyśleć.

środa, 3 grudnia 2014

A. Christie, Tajemnica gwiazdkowego puddingu


Źródło
            Ostatnio dużo u mnie Agathy Christie, ale co ja mogę poradzić, że jej książki coraz bardziej mi się podobają? A w związku z tym, że zaczął się grudzień i pod ręką miałam „Tajemnicę gwiazdkowego puddingu” postanowiłam wprowadzić się powoli w świąteczny nastrój. Zbiór opowiadań Christie stał się małym krokiem w tym kierunku. Małym, ponieważ tylko tytułowe opowiadanie dotyczy okresu świątecznego. Reszta nie ma już nic wspólnego z Bożym Narodzeniem.

poniedziałek, 1 grudnia 2014

A. Christie, Autobiografia


Źródło
            Agatha Christie jest znana przede wszystkim jako autorka świetnych kryminałów. Do momentu sięgnięcia po jej autobiografię nie mogłam powiedzieć o Christie niczego więcej. Uważałam ją po prostu za świetną pisarkę, po której książki chętnie sięgam. Teraz wiem, że jest to kobieta, której życie było niezwykle ciekawe i która potrafi opowiedzieć o nim w równie zajmujący sposób.

środa, 26 listopada 2014

T. Horwitz, Błękitne przestrzenie


Źródło
            Jeżeli mieliście ostatnio ochotę na podróż do dalekich krajów oraz poznanie historii niezwykłego człowieka to książka Tony’ego Horwitza jest dla Was. „Błękitne przestrzenie” są połączeniem reportażu i książki historycznej w najlepszym wydaniu, z jakim dane mi było się ostatnio spotkać. Autor, który jest amerykańskim dziennikarzem i byłym korespondentem wojennym, pod wpływem fascynacji osobą Jamesa Cooka postanawia odwiedzić miejsca związane z trzema wielkimi podróżami tego osiemnastowiecznego odkrywcy.

wtorek, 18 listopada 2014

A. C. Doyle, Dolina Strachu


Źródło
            Duet Sherlock & Watson w akcji gwarantuje nam ciekawą zagadkę kryminalną i nie mniej ciekawą historię z nią związaną. „Dolina Strachu” przenosi nas na angielską prowincję i do Ameryki Północnej. Tym razem Sherlock dostaje zaszyfrowaną wiadomość, która ostrzega o niebezpieczeństwie grożącym niejakiemu panu Douglasowi. Zanim Sherlock mógłby coś zrobić, dociera do niego informacja, że pan Douglas został zamordowany we własnym domu. Holmesowi i Watsonowi nie pozostaje nic innego, jak osobiście zaangażować się w śledztwo i rozwiązać zagadkę.

sobota, 15 listopada 2014

W. Ellis, Wzorzec zbrodni


Źródło
            Nigdy nie wiemy co nas może spotkać. A gdy jesteśmy policjantami w Nowym Jorku to jesteśmy już podwójnie narażeni na ryzyko. Czy zwykle wezwanie do kamienicy, którą chcą wyburzyć może być niebezpieczne? Otóż może, gdy w tej kamienicy szaleje nagi mężczyzna z bronią. Czy takie wezwanie może skończyć się tragicznie? Tak. Gdy ten mężczyzna zastrzeli  naszego partnera, a my zastrzelimy jego. Czy ten dzień może okazać się jeszcze gorszy? Bez wątpienia. Gdy odnajdziemy mieszkanie, którego ściany i podłoga są wyłożone bronią. Czy może być jeszcze gorzej? Tak. Gdy okazuje się, że z każdej broni popełniono jedno morderstwo, które zostało niewyjaśnione. Takie problemy spadają na głowę detektywa Johna Tallowa.

czwartek, 6 listopada 2014

A. Christie, Śmierć na Nilu


Źródło
            Przygody z panem Herkulsem Poirot ciąg dalszy. Tak mogę podsumować moje kolejne spotkanie z książką Agathy Christie. Tym razem mój wybór padł na „Śmierć na Nilu”, w związku z czym wyprawiłam się w piękną wycieczkę po Egipcie, która została ubarwiona tragiczną historią miłosną. Jeżeli jesteście zainteresowani jak szanowny pan Poirot spędza urlop, do czego zdolna jest posunąć się zakochana bez pamięci kobieta, albo poczuć gorący klimat Egiptu w wydaniu Christie – zapraszam na pokład.

piątek, 31 października 2014

M. Grimes, Pod Huncwotem


Źródło
            Mogłoby się wydawać, że pub – miejsce pełne ludzi, które gwarantuje nam rozrywkę jest miejscem bezpiecznym. Pełno ludzi, którzy mogliby stać się potencjonalnymi świadkami, jak również samo pomieszczenie – zamknięta przestrzeń, która gwarantuje schronienie. Książka Marthy Grimes pokazuje jednak, że tak nie jest. Pub staje się miejscem morderstwa, w dodatku nie chodzi tu o jeden pub z jednym morderstwem, lecz kilka pubów i kilka trupów.

wtorek, 28 października 2014

Kącik azjatycki

W końcu nadszedł czas na kolejny kącik tematyczny. Skoro ostatnio była Afryka, to teraz wybrałam Azję. Co prawda, ilość książek dotyczących Azji na moich półkach jest porównywalna do ilości o tematyce afrykańskiej, ale i tak postanowiłam zrealizować ten kącik :) Mam nadzieję, że w miarę upływu czasu książek "azjatyckich" będzie coraz więcej.

czwartek, 23 października 2014

C. Läckberg, Niemiecki bękart


Źródło
            Po dość długiej przerwie powróciłam do sagi Camilli Läckberg. Muszę przyznać, że zdążyłam się już stęsknić za Eriką i Patrikiem oraz ich przyjaciółmi. Pani Läckberg ma zdolność do tworzenia bohaterów, z którymi łatwo się zżyć i którzy wzbudzają naszą sympatię. Moje piąte już spotkanie z jej twórczością ponownie muszę uznać za udane i już nie mogę doczekać się kolejnych.

poniedziałek, 20 października 2014

M. Jońca, Głośne rzymskie procesy karne


Źródło
            W dzisiejszych czasach nie brak głośnych procesów, które zaprzątają uwagę opinii publicznej. Co jakiś czas słyszymy o sławnej osobie, która popadła w konflikt z prawem i staje przed sądem, lub o jakiejś wyjątkowo okrutnej zbrodni, która nie mieści nam się w głowach. Nie inaczej było w dawnych czasach. W starożytności także odbywały się głośne procesy, które pochłaniały całą uwagę opinii publicznej. Afery, morderstwa, niemoralne zachowania czy oskarżenia o praktyki magiczne emocjonowały społeczeństwo starożytnego Rzymu.

piątek, 17 października 2014

J. Chmielewska, Lesio


  
Źródło
         
Czy lody calypso mogą być narzędziem zbrodni? A książka spóźnień jej motywem? Czy stary budzik babci może udawać bombę? A walki byków w Polsce mogą stać się największą atrakcją turystyczną dla Skandynawów? Otóż, okazuje się, że tak. A wszystko to w połączeniu z osobą pewnego Lesia jest mieszanką wybuchową gwarantującą nam świetną rozrywkę. No ale kim jest ten Lesio?

niedziela, 12 października 2014

J. Besala, Miłość i strach. Dzieje uczuć kobiet i mężczyzn


 
Źródło: http://www.zysk.com.pl/
          
Grecy, Rzymianie, Celtowie, Germanie i Słowianie – czy zastanawiało was kiedyś jak ci ludzie okazywali sobie uczucia? Jak wyglądały stosunki damsko-męskie? Jaka była pozycja kobiety i na ile mogła sobie ona pozwolić? Odpowiedzi na te pytania dostarcza nam książka Jerzego Besali „Miłość i strach. Dzieje uczuć kobiet i mężczyzn”. Autor podzielił książkę na trzy części. Pierwsza, dotycząca starożytnej Grecji, druga – starożytnego Rzymu i ostatnia, najcieńsza – ludów barbarzyńskich. W przypadku Grecji autor przedstawia takie wątki, jak problem homoseksualizmu wśród Greków, rola heter, jak również realia greckiego małżeństwa. W części dotyczącej starożytnego Rzymu zostały poruszone takie problemy jak wizerunek rzymskiej matrony, etapy wyzwalania się kobiet spod władzy mężczyzn, czy podejście Rzymian do spraw seksu. Ostatnia część dostarcza nam najmniej informacji, jednak i tak możemy się nieco dowiedzieć o podejściu do instytucji małżeństwa i traktowaniu kobiet przez ludy barbarzyńskie.

niedziela, 5 października 2014

A. Christie, Wczesne sprawy Poirota


http://www.agathachristiekolekcja.pl/
          
Kolejne spotkanie z Agathą Christie za mną. Tak jak myślałam - moja znajomość z tą autorką coraz bardziej się rozwija i coraz bardziej chcę przeczytać jej wszystkie książki. Dlatego, choć długa droga przede mną, małymi kroczkami próbuję zrealizować swój cel. Tym razem padło na książkę „Wczesne sprawy Poirota”. Co prawda, akurat ta książka nie wywarła na mnie takiego wrażenia jak poprzednie, ale i tak jestem pod wrażeniem wyobraźni autorki i tych spektakularnych rozwiązań zagadek w wykonaniu małego, wąsatego Belga.

czwartek, 2 października 2014

Podsumowanie wakacji i LBA

W związku z tym, że moje długie wakacje dobiegły końca, postanowiłam zrobić ich małe czytelnicze podsumowanie. Od lipca do września przeczytałam 26 książek, z czego jestem zadowolona, bo w większości były to bardzo dobre pozycje. Chyba najbardziej cieszę się z przeczytania "Gry o tron". Zrealizowałam swoje postanowienie i jedna z czołowych pozycji na mojej liście do przeczytania mogła zostać odhaczona. Poznałam również bliżej Agathę Christie, choć zdaję sobie sprawę, że to dopiero namiastka jej twórczości. Pod wpływem lektury "Marzenia Celta" powtórzyłam sobie także "Jądro ciemności".
Oficjalnie więc stwierdzam, że wakacje mogę uznać za udane :)

poniedziałek, 29 września 2014

G.R.R. Martin, Gra o tron


Źródło: http://www.zysk.com.pl/pl/
            W końcu mogę powiedzieć, że dołączyłam do klubu fanów „Gry o tron”. Spełniłam swoje postanowienie, że przeczytam pierwszą część sagi do końca wakacji i w rezultacie został mi jeszcze jednodniowy zapas :) Już od tylu dni i miesięcy obiecywałam sobie poznanie tej książki, że nie mogłam się doczekać momentu, w którym rozpocznę czytanie. I powiem szczerze - nie zawiodłam się. Świat stworzony przez Martina pochłonął mnie bez reszty. Pewnie niewiele jest już osób, które nie czytały tej książki, albo nawet nie oglądały serialu, ale napiszę kilka słów o fabule, dla tych, którzy tak jak ja do tej pory, ociągają się z tym.

poniedziałek, 22 września 2014

J. Picoult, Bez mojej zgody


Źródło: http://www.proszynski.pl/
            Czasami sięgam po książki, o których przeczytanie nigdy bym się nie posądziła. Romanse, powieści obyczajowe czy książki fantastyczno-naukowe to zwyczajnie nie moja bajka. Niekiedy jednak robię wyjątek i w moje ręce przypadkowo wpada powieść Jodi Picoult. Dawno temu widziałam film na podstawie książki „Bez mojej zgody” i postanowiłam, że kiedyś sięgnę po pierwowzór.

piątek, 19 września 2014

A. Christie, Niemy świadek


http://www.agathachristiekolekcja.pl/
            W końcu przyszedł czas na moje kolejne spotkanie z twórczością Agathy Christie, które sprawiło, że znów przepadłam bez reszty. Powoli zaczynam żałować, że dopiero teraz odkrywam książki Christie. Choć z drugiej strony myślę, że to nic straconego - przynajmniej wiem ile jeszcze świetnych książek przede mną.

środa, 17 września 2014

Kącik afrykański

Witajcie :)

Wpadłam na pomysł, żeby stworzyć u siebie na blogu coś w rodzaju kącików tematycznych. Będą to posty, w których mam zamiar przedstawiać książki o określonej tematyce, które stoją u mnie na półkach lub które kiedyś przeczytałam. Chciałabym się podzielić swoimi zainteresowaniami, a przy okazji poprosić Was o podrzucenie mi jakiś tytułów i autorów wartych uwagi :)

niedziela, 14 września 2014

M. Vargas Llosa, Marzenie Celta


Źródło: http://www.znak.com.pl/
          
Każdy z nas ma marzenia. Jedne są bardziej, inne mniej realne. Jednak towarzyszą nam one przez całe życie i czasami nadają mu określony kierunek. Nie inaczej było z tytułowym bohaterem książki Mario Vargasa Llosy - Rogerem Casementem. „Marzenie Celta” to marzenie człowieka o wolności dla swojej ojczyzny, o jej niepodległości i uwolnieniu się spod jarzma Imperium Brytyjskiego. Warto jeszcze dodać, że sir Roger Casement to prawdziwa postać, a jego życie było pełne przygód i zwrotów akcji.

wtorek, 26 sierpnia 2014

J. Deaver, Kolekcjoner kości


Źródło: http://www.proszynski.pl/
            Po krótkiej przerwie od kryminałów i thrillerów, znów sięgnęłam po ten gatunek. Tym razem padło na „Kolekcjonera kości” J. Deavera, który był na mojej liście od naprawdę długiego czasu. W końcu mi się udało i szczerze mówiąc mam mieszane uczucia. Książka nie powaliła mnie na kolana, ale też nie odłożyłam jej po pierwszym rozdziale. Była przeciętna. I wydaję mi się, że za jakiś czas zginie wśród innych przeczytanych przeze mnie kryminałów. A szkoda, bo ma w sobie potencjał, który ujawnił się dopiero pod koniec.

            Po przylocie do Nowego Jorku do taksówki wsiada para ludzi – kobieta i mężczyzna. W jakiś czas później młoda policjantka Amelia Sachs znajduje zwłoki mężczyzny, który został zakopany żywcem, a z ziemi wystaje tylko ręka, z której zostały zdjęte skóra i mięśnie. Rozpoczyna się gorączkowe poszukiwanie drugiej ofiary. Niestety szybko okazuje się, że morderca nie poprzestał na porwaniu tylko tych dwóch osób. W dodatku zostawia dla policji wskazówki dotyczące kolejnych ofiar. Zdeterminowana policja postanawia włączyć w śledztwo swojego dawnego pracownika Lincolna Rhyma. Problem jednak w tym, że ten najlepszy specjalista od badania miejsc zbrodni jest prawie całkowicie sparaliżowany. Może poruszać tylko głową, szyją i jednym palcem u ręki. W związku z tym przy badaniu miejsc zbrodni zaczyna pomagać mu piękna policjantka Sachs, która wykonuje jego instrukcje podawane przez telefon.

            Narracja prowadzona jest dwutorowo – raz mamy ukazane wydarzenia z perspektywy policji, raz z perspektywy mordercy. Lubię ten zabieg, bo urozmaica on akcję, a dodatkowo postać mordercy staje się bardziej dopracowana i ciekawsza. W przypadku „Kolekcjonera kości” postać tego złego była dla mnie intrygująca dopóki nie dowiedziałam się kim jest naprawdę. Chory psychicznie mężczyzna, który jest zafascynowany postacią mordercy opisanego w „Zbrodnie w starym Nowym Jorku” to obraz jaki dostajemy przez większą część książki. Ten morderca mi się podobał (jeśli można tak powiedzieć), jednak gdy wszystkie karty zostały odsłonięte postać mordercy stała się dla mnie zbyt oczywista i ta aura tajemniczości i fascynacji historycznym Nowym Jorkiem zniknęła w mgnieniu oka.

            Jeśli chodzi o dwójkę głównych bohaterów – funkcjonariuszkę Sachs i kryminalistyka Rhyma to lubiłam ich, gdy byli osobno, jednak ich relacja była dla mnie dziwna. Mam nadzieję, że nie zepsuję nikomu lektury zadając to pytanie… Która kobieta wchodzi do łóżka sparaliżowanemu facetowi, którego zna zaledwie kilka dni? I sprostuje – nie chodziło o seks, tylko o spanie razem, no ale fakt pozostaje faktem. Trochę mnie to zdziwiło i stwierdziłam, że może nie jestem zbyt otwarta.

            Zbliżając się już do końca, chciałam jeszcze napisać, że w książce występuje bardzo dużo fachowej terminologii. Dla chemików i ludzi, którzy mają z tym do czynienia takie nazwy jak skaningowy mikroskop elektronowy sprzężony z urządzeniem analizującym dyspersję promieni rentgenowskich czy mikrospektrofotometr pewnie wydają się zrozumiałe, ja jednak należę do grona osób, które nie miały pojęcia o czym czytają. Rozumiem, że taki zabieg dodaje książce wiarogodności i sprawia, że możemy poczuć, że autor wie o czym pisze. Ale w tak dużych ilościach i w takim natężeniu to nie jest dobry pomysł. W końcu to nie jest żaden podręcznik tylko książka, którą czytamy dla przyjemności i przebijanie się przez masę niezrozumiałych słów nie uławia lektury. W związku z tym odkładając książkę nie korciło mnie, żeby od razu sięgnąć po nią ponownie i dowiedzieć się co będzie dalej.

            Podsumowując, „Kolekcjoner kości” jest książką z ciekawą zagadką, ciekawym mordercą i ciekawym pomysłem na prowadzenie śledztwa. Jednak jeśli chodzi o warstwę psychologiczną postaci i ich zachowania to czasami wydawały mi się bardzo naciągane. W dodatku zbyt duże nagromadzenie fachowej terminologii nie ułatwiało czytania. Jest to pozycja, która jest warta uwagi, ale trzeba do niej podejść z dużą dozą cierpliwości. Mimo, że nie wszystko mi się podobało to nie wykluczam, że sięgnę kiedyś po kolejne części.

Tytuł: Kolekcjoner kości
Autor: Jeffrey Deaver
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka, 2008
Ocena: 3,5/6

sobota, 23 sierpnia 2014

Liao Yiwu, Prowadzący umarłych

Źródło: http://czarne.com.pl/
            „Prowadzący umarłych” to zbiór prawie trzydziestu rozmów z mieszkańcami Chin, którzy doświadczyli na własnej skórze okrucieństwa rządu komunistycznego. Autor książki – Liao Yiwu to człowiek, który także stał się jego ofiarą. Wiele lat spędził w więzieniu, był bity i torturowany, musiał się ukrywać, a jego twórczość (m.in. „Prowadzący umarłych”) jest w Chinach zakazana. Przed przeczytaniem tej książki warto jeszcze wiedzieć, że polski przekład nie był tłumaczony z wersji chińskiej, a angielskiej. Jednak jak zaznacza wydawca, wszystkie decyzje były ustalone z autorem.

            Książka jest zbiorem wywiadów z Chińczykami, który zaznali biedy i represji politycznych. Autor rozmawiał z bardzo różnymi osobami, każda z rozmów jest inna, każda przeprowadzona w trochę innych okolicznościach. W rezultacie możemy przeczytać o kierowniku szaletu publicznego, niewidomym ulicznym grajku, prawicowcu, handlarzu ludźmi, chłopie, który obwołał się cesarzem, przedsiębiorcy pogrzebowym, opacie czy o zawodowym żałobniku. Jednak w książce znajdziemy o wiele więcej historii, które są świadectwem ludzkiego cierpienia i ukazują nam życie codzienne zwykłego, szarego Chińczyka. Mi osobiście, najbardziej zapadły w pamięć trzy wywiady – z trędowatym, hieną cmentarną oraz wywiad dotyczący prowadzących umarłych. Tytułowi prowadzący umarłych zajmują się transportem zwłok do rodzinnej miejscowości zmarłego. W wielu przypadkach pokonywane przez nich odległości są bardzo duże i wymagają ogromnej wytrzymałości i siły fizycznej. Większość wywiadów są to wywiady z mężczyznami. Jednak autor nie zapomniał również o kobietach. Dwie rozmowy dotyczą bezpośrednio życia kobiet, trzeci wywiad jest co prawda przeprowadzony z kobietą, jednak dotyczy jej męża. Szkoda, że przy tak dużej ilości rozmów znalazło się miejsce dla tak małej ilości kobiet, jednak ważne, że chociaż ktoś dał im głos.

            „Prowadzący umarłych” to ciężka książka, która obnaża cierpienie i prawdziwe życie Chińczyków. Dowiadujemy się z niej wiele o historii Chin, o tym jak władze komunistyczne wkraczały do życia prywatnego ludzi i jak ludzie sobie z tym radzili. Są to trudne rozmowy, choć niekiedy poglądy i zachowanie niektórych ludzi budziły u mnie uśmiech. Wszystkie rozmowy są ważne, ale niektóre ciekawiły mnie bardziej, drugie mniej. Taki jest minus krótkich form. Trudno jest na kilku stronach, przy tak zróżnicowanym „towarzystwie” we wszystkich rozmowach zachować takie samo zainteresowanie czytelnika. Niektóre z wywiadów przeczytałam jednym tchem, a opowiadana historia poruszyła mnie do głębi, z innymi było inaczej i tylko czekałam, aż wywiad się skończy. To jest tylko moja ocena i zdaję sobie sprawę, że pewnie każdy, kto czyta tę książkę będzie miał inne odczucia i poruszą go inne historie. Nie zmienia to faktu, że książka jest zdecydowanie warta przeczytania, żeby nie powiedzieć, że po prostu należy ją poznać, bo pokazuje prawdziwy obraz Chin, a nie ten propagandowy.

Tytuł: Prowadzący umarłych. Opowieści prawdziwe. Chiny z perspektywy nizin społecznych
Autor: Liao Yiwu
Wydawnictwo: Czarne, 2011
Ocena: 4/6

środa, 20 sierpnia 2014

Tan Twan Eng, Ogród wieczornych mgieł


Źródło: http://www.znak.com.pl/
            Czasami zdarzają się książki, które pozwalają nam powoli i spokojnie zanurzyć się w ich treści. Wolno płynąca akcja, przepiękne opisy krajobrazów, bohaterowie, którzy zostali naznaczeni przez życie i czas. Taka właśnie jej powieść Tan Twan Enga „Ogród wieczornych mgieł”. Książka, która w melancholijny i spokojny sposób dotyka trudnych tematów. Autor ma cudowny dar opowiadania i tworzenia plastycznych obrazów, które sprawiają, że chciałoby się przenieść do tytułowego ogrodu.

            Książka opowiada historię znajomości Yun Ling oraz Aritomo. Yun Ling jest młodą kobietą, która w czasie wojny przebywała wraz z siostrą w obozie japońskim. Wydarzenia, których była tam świadkiem i których doświadczyła naznaczyły ją na całe życie. Jako więźniarka była zmuszana do ciężkiej pracy i upokarzana na każdym kroku. Z pobytu w obozie wyniosła trwałe okaleczenie ciała, nienawiść do Japończyków i stratę siostry. Po opuszczeniu obozu celem jej życia stało się doprowadzenie do ukarania Japończyków, spełnienie marzenia swojej siostry o założeniu własnego ogrodu oraz poszukiwanie obozu, w którym była przetrzymywana.

            Aritomo to japoński ogrodnik, który pracował dla cesarza. Po przeniesieniu się na Malaje założył ogród, który stał się kwintesencją japońskiej sztuki ogrodnictwa. Pewnego dnia przyszła do niego Yun Ling z prośbą, by założył ogród dla jej siostry. Aritomo nie godzi się na to, jednak składa Yun propozycje, aby stała się jego uczennicą. Tak rozpoczyna się historia skomplikowanej i pięknej znajomości.

            „Ogrody wieczornych mgieł” to fascynująca opowieść o pokonywaniu własnych słabości, o radzeniu sobie z utratą bliskiej osoby i o przełamywaniu uprzedzeń do innych kultur. A w tle tego wszystkiego znajduje się przepiękny japoński ogród, który urzeka i uspokaja. Muszę się przyznać, że po przeczytaniu książki naszła mnie ogromna ochota na założenie własnego japońskiego ogrodu, w którym mogłabym spędzać całe dnie. Świat stworzony przez autora jest pełen sprzeczności. Z jednej strony mamy wojnę, z drugiej spokojny azyl ogrodu. Poruszana tematyka jest okrutna, przepełniona cierpieniem niewinnych ludzi, jednak malownicza sceneria sprawia, że książka nie wydaje się wcale pesymistyczna.

            To nie jest książka na jeden wieczór, wymaga ona od czytelnika dużej uwagi i skupienia, jednak naprawdę ją polecam, bo przeniesienie się do ogrodu wieczornych mgieł jest nieocenioną przyjemnością. Wspaniale oddany obraz Malezji, jej przyrody i mieszkańców jest istotnie godny uwagi. W dodatku wielbiciele herbaty (w tym ja) znajdą w książce coś dla siebie – opis plantacji herbaty, a także fragmenty, które sprawią, że od razu nachodzi nas ochota na jej wypicie.

Tytuł: Ogród wieczornych mgieł
Autor: Tan Twan Eng
Wydawnictwo: Znak, 2013
Ocena: 6/6

czwartek, 14 sierpnia 2014

M. Bogucka, Maria Stuart


Źródło: http://www.empik.com/
            Maria Stuart – królowa Szkocji, której życie, choć stosunkowo krótkie, obfitowało w wiele tragicznych i nieszczęśliwych chwil. Kobieta, którą targała ogromna ambicja i żądza władzy, a z drugiej strony nie potrafiła oprzeć się namiętnościom i uczuciom do mężczyzn, którzy doprowadzali ją do rozpaczy i depresji. Poznawanie losów tej tragicznej postaci było podróżą do szesnastowiecznej Szkocji, do kraju opanowanego przez wojnę religijną między katolikami i protestantami, do kraju surowego i zupełnie innego od ówczesnych dworów renesansowych.

            Maria Stuart urodziła się w 1542 roku jako córka Jakuba V i Marii de Guise. Swoją młodość spędziła we Francji, gdzie zaznawała uroków francuskiej kultury i splendoru królewskiego dworu. Tam też, została wydana za mąż za następcę francuskiego tronu – Franciszka, który po śmierci ojca władał Francją jako Franciszek II. Można powiedzieć, że lata spędzone we Francji były najszczęśliwszym okresem w życiu Marii Stuart. Niestety nie trwał on długo. Po śmierci męża w 1560 roku Maria była zmuszona do powrotu do Szkocji. Kraju, którego była władczynią, ale był on jej obcy i nieznany. Co więcej, w kraju panował konflikt między katolikami i protestantami. Maria jako katoliczka próbowała prowadzić tolerancyjną politykę, jednak wpływy protestanckie z każdym dniem stawały się coraz większe. Problemów dostarczał także fakt, że Maria była samotną kobietą na tronie. Królowa zdawała sobie sprawę, że aby utrzymać władzę musi znaleźć sobie męża. Niestety, impulsywna i uczuciowa kobieta nie potrafiła chłodno ocenić sytuacji i w wyborach mężczyzn kierowała się sercem, co na dłuższą metę nie okazywało się dobrym wyborem. Skomplikowane były również stosunki między Marią i jej synem Jakubem, który oddzielony od matki, został wychowany w innej religii, prawie nie znał swojej matki, a w ostatnich chwilach jej życia nie przyszedł jej z pomocą.

            Niebezpieczny dla Marii Stuart był także konflikt z Elżbietą I – królową Anglii, a kuzynką Marii. Królowa Szkocji rościła sobie prawo do tronu angielskiego, co powodowało zatarg między dwoma władczyniami. Niechęć Elżbiety do Marii poskutkowała warunkami życia, jakie musiała wieść Maria Stuart, po tym gdy uciekła ze swojego kraju do Anglii, by szukać pomocy u kuzynki. Przekroczenie granicy szkocko-angielskiej stało się początkiem prawie 20-letniej niewoli szkockiej królowej w Anglii, a w ostateczności skończyło się pierwszym w dziejach ścięciem królewskiej głowy.

            Jeżeli chcecie przeczytać historię królowej, której życie skończyło się na szafocie, kobiety, w życiu której nie brak było romantycznych historii, która była muzą dla francuskich poetów, osoby, która czuła się obco we własnym kraju, która została zmieszana (lub rzeczywiście w nich uczestniczyła) w kilka spisków, w tym w plan zamordowania własnego męża lub zamordowania angielskiej królowej, to musicie poznać dzieje Marii Stuart. Biografia napisana przez Marię Bogucką została wydana w ramach serii biograficznej Ossolineum, którą bardzo sobie cenię za rzetelność i wysoki poziom. Autorka stara się jak najbardziej obiektywnie przedstawić losy szkockiej królowej, nie wybiela jej, ani nie oskarża. Płynna narracja i przystępny język sprawiają, że jest to książka dla każdego. Zdaję sobie jednak sprawę, że dla osób, których nie interesują się specjalnie historią Wysp Brytyjskich czy wojen religijnych pewne fragmenty mogą wydać się nużące, jednak główna opowieść o życiu Marii Stuart jest napisana w naprawdę ciekawy i wciągający sposób.

Tytuł: Maria Stuart
Autor: Maria Bogucka
Wydawnictwo: Ossolineum, 2009
Ocena: 4/6

niedziela, 10 sierpnia 2014

S. Northup, Zniewolony


Źródło: http://www.replika.eu/
            Rzadko zdarza się, abym najpierw zobaczyła film, a dopiero później sięgnęła po książkę. Staram się tego unikać, by ekranizacja nie przysłoniła mi przyjemności czytania i własnego wyobrażenia bohaterów. Jednak w przypadku „Zniewolonego” najpierw byłam w kinie. Zresztą, pewnie gdyby nie film nie dowiedziałabym się o książce.

            „Zniewolony” to historia Solomona Northupa, ciemnoskórego wolnego obywatela Stanów Zjednoczonych, który w wyniku podstępu i porwania stał się niewolnikiem. Northup wiódł spokojne życie u boku żony i trójki dzieci, które w rezultacie spotkania z dwoma mężczyznami oferującymi mu możliwość zarobku, stało się życiem poniżanego i bitego niewolnika na plantacji bawełny. Książka jest zapisem lat, które Northup spędził jako niewolnik. Porwany i sprzedany, z dnia na dzień stał się czyjąś własnością. Najmniejsza wzmianka o tym, że jest wolnym obywatelem kończyła się pobiciem. Czytając opis dwunastu lat niewoli Solomona jesteśmy świadkami jego nieszczęścia, tęsknoty za domem i rodziną oraz ogromnej nadziei na uwolnienie. Northup opowiada o stosunku białych plantatorów wobec ich „własności”, o ciężkim życiu ciemnoskórych niewolników, o konsekwencjach wszelkich prób ucieczek, o tym co było przyczyną chłost i innych kar. Otrzymujemy również w miarę dokładny opis uprawy bawełny i trzciny cukrowej.

            Książka jest osobistym zapisem przeżyć człowieka, który przeżył piekło. Nie ma tutaj suchych opisów lub fantastycznych przygód, wręcz przeciwnie są zdania przesiąknięte emocjami, które oddają tragedię autora. Autor nie pomija swoich próśb zanoszonych do Boga o ratunek, często wspomina o rodzinie i tęsknocie za domem, szczerze opowiada o wszystkim co mu się przytrafiło. Opisuje brutalne i bezlitosne zachowania swojego „właściciela”, choć przyznaje, że niektórzy z plantatorów są dobrymi ludźmi, którzy po prostu żyją w złym systemie.  W wielu miejscach autor zastrzega, że to o czym pisze można sprawdzić w takim a takim miejscu, co więcej na końcu książki znajdują się przedruki dokumentów, które przyczyniły się do uwolnienia Northupa.

             Jeżeli ktoś chce przeczytać o tym, jak naprawdę wyglądało niewolnictwo w Stanach Zjednoczonych, jakie życie wiedli niewolnicy pracujący na plantacji bawełny, powinien przeczytać tę książkę. Mimo, że jest to zapis prawdziwej historii, to i tak odnajdziemy tam opis tragicznej ucieczki, sceny, które chwytają za serce i bohaterów, których nie powstydził się najlepszy pisarz. Jednak to nie fikcja, to wydarzyło się naprawdę, choć czasami aż trudno w to uwierzyć.

Tytuł: Zniewolony. 12 years a slave
Autor: Solomon Northup
Wydawnictwo: Replika, 2014
Ocena: 5/6

środa, 6 sierpnia 2014

M. Wroński, A na imię jej będzie Aniela


Źródło: http://www.gwfoksal.pl/
            Uświadomiłam sobie ostatnio, że dawno nie czytałam żadnego polskiego kryminału. W mojej biblioteczce dominują te amerykańskie, angielskie i skandynawskie. W związku z tym, chętnie sięgnęłam po książkę Marcina Wrońskiego „A na imię jej będzie Aniela”. Kryminał, którego akcja dzieje się w ogarniętym drugą wojną światową Lublinie. Było to też moje pierwsze spotkanie z komisarzem Zygmuntem Maciejewskim, którego Wroński po raz trzeci umieścił w swojej książce.

            Książka rozpoczyna się w 1938 roku, gdy zostaje odnalezione ciało służącej - Anieli Biernackiej. Młoda kobieta została zgwałcona i uduszona, a na jej ciele znajdują się dziwne ślady, których nie można zidentyfikować. Co więcej, kobieta została zamordowana w dniu swoich imienin. Rok później, już w czasie działań wojennych również zostaje znalezione ciało młodej kobiety – uduszonej i zgwałconej, jednak wojenna rzeczywistość, bombardowanie i zmagania z niemieckim wojskiem znacznie utrudniają prowadzenie normalnego śledztwa. W kolejnych latach – rok za rokiem do 1944 roku, dochodzi do zamordowania kobiety. Prowadzący śledztwo Zyga Maciejewski stara się robić wszystko by ująć sprawcę. Mniej ważne stają się dla niego zbrodnie hitlerowców, to jak traktują Żydów i jakich zbrodni się dopuszczają, a jedynym jego celem staje się złapanie mordercy. Komisarz Maciejewski decyduje się nawet wstąpić w szeregi niemieckiej policji, byle tylko pozwolono mu prowadzić swoje dochodzenie.

            „A na imię jej będzie Aniela” to książka, która pobudza wyobraźnie. Autor bardzo dobrze oddał realia życia pod niemiecką okupacją. Obok głównego wątku kryminalnego, czytamy o wojennej rzeczywistości, o niemieckich działaniach skierowanych w Żydów, o stosunku Polaków do rodaków, którzy postanowili pracować dla Niemców, jak również o pracy niemieckiej policji kryminalnej. Komisarz Maciejewski jest przykładem osoby, która wyznaje zasadę – cel uświęca środki. Nie boi się wejść w szeregi niemieckiej policji, zrobi wszystko by złapać mordercę, który bezkarnie popełnia zbrodnie. Bardziej przemawia do niego jedno ciało zamordowanej kobiety, niż likwidacja całego getta żydowskiego. Maciejewski nie jest typem bohatera, którego lubi się od pierwszego wejrzenia. Pije, kłamie, używa przemocy, zdradza swoją partnerkę. W książce Wrońskiego nie ma schematu dzielącego bohaterów na tych dobrych i złych. Wojenna rzeczywistość skutecznie zaciera tę granicę.

            Książka podobałaby mi się zapewne bardziej, gdybym znała komisarza Maciejewskiego z poprzednich tomów. Nie chodzi o to, że pojawiały się wątki, których nie mogłam zrozumieć bez znajomości poprzednich części, ale miałam wrażenie, że lepiej zrozumiałabym postępowanie głównego bohatera znając go wcześniej. Wydaję mi się, że mogło to wpłynąć na to, że trudno było mi od początku wczuć się w akcję książki. Nie zmienia to jednak faktu, że książka jest naprawdę ciekawą i porywającą lekturą, która nie zawiedzie fanów gatunku. Ja osobiście chętnie poznam inne książki Marcina Wrońskiego, w tym komisarza Maciejewskiego. Dodam jeszcze, że w książce wspomina się o komisarzu Edwardzie Popielskim - bohaterze książek Marka Krajewskiego :)

Tytuł: A na imię jej będzie Aniela
Autor: Marcin Wroński
Wydawnictwo: W.A.B., 2011
Ocena: 4/6

niedziela, 3 sierpnia 2014

A. Christie, Dwanaście prac Herkulesa


Źródło: http://www.agathachristiekolekcja.pl/
            Połączenie kryminału i kultury antycznej to dla mnie połączenie idealne. W dodatku w wykonaniu Agathy Christie staje się ono tak naturalne, że czytanie to sama przyjemność. Co prawda, nie przepadam za zbiorami opowiadań, a „Dwanaście prac Herkulesa” właśnie do nich należy, to jednak cała książka miała jeden wspólny motyw, który doskonale łączył każde z nich. Grecki heros Herkules stał się przeciwnikiem dla Herkulesa Poirot – prywatnego detektywa, który kończy karierę. Czy współczesny Herkules, który walczy umysłem pokona tego antycznego słynącego z siły fizycznej?

            Jak wskazuje tytuł, książka zawiera dwanaście opowiadań, które nawiązują do dwunastu prac Herkulesa. Poirot postanawia, że jego karierę zwieńczy rozwiązanie tuzina zagadek, które można porównać do prac Herkulesa. I rzeczywiście każda kolejna zagadka miała coś wspólnego z dokonaniami greckiego herosa. Jedne były bardziej oczywiste, drugie mniej, jednak zawsze można było znaleźć odniesienie do mitologii. Taki zabieg pozwolił nam poczytać o porwaniach pekińczyków, sile plotki, narkotykach, sekcie religijnej czy nad wyraz inteligentnej i przebiegłej służbie domowej. Oczywiście każde z opowiadań wzbogaca osoba Herkulesa Poirot, który jest niezastąpiony w swoim fachu.

            Muszę przyznać, że po przeczytaniu tej książki stałam się fanką Poirota. Ta jego nienaganna elegancja, pewność siebie i ogromne wąsy składają się na obraz detektywa, którego chętnie bym poznała. Zresztą, również doskonale zbudowane postacie drugoplanowe stają się wizytówką Christie. Postacie i ich zachowania w książkach autorki dają dowód na to, że Christie była doskonałym znawcą ludzkiej psychiki. Nic nie jest przypadkowe, wszystko łączy się ze sobą i ostatecznie otrzymujemy literacką ucztę w formie świetnego kryminału.

            „Dwanaście prac Herkulesa” to książka bardzo dobra, która pokazuje, że kultura antyczna nie musi być nudna i można ją wykorzystać także w kryminale. Jednak jak to ze zbiorami opowiadań bywa, jedne są lepsze, drugie gorsze. Tak było i tym razem – niektóre z opowiadań były w mojej ocenie trochę słabsze od innych. Nie zmienia to jednak faktu, że całość skonstruowana jest w taki sposób, że każde opowiadanie jest nawiązaniem do drugiego. Gdyby zabrakło chociaż jednej zagadki lub gdyby było ich za dużo, to wtedy Poirot nie wypełnił by swojego postanowienia i współczesny Herkules nie dorównałby temu mitycznemu. Jednak tak się nie stało i każda praca została powtórzona w sposób, który założył sobie wąsaty detektyw.
Autor: Agatha Christie
Tytuł: Dwanaście prac Herkulesa
Wydawnictwo: Dolnośląskie, 2014
Ocena: 4,5/6

środa, 30 lipca 2014

K. Piskała, Sudan. Czas bezdechu


Źródło: http://www.gwfoksal.pl/
            Czytanie reportaży i książek podróżniczych sprawia, że możemy się przenieść w dowolne miejsce o dowolnym czasie. Moją uwagę bardzo często przyciągają reportaże dotyczące Afryki. Kontynentu, który ma w sobie tyle skrajności i tak bolesną historię, że trudno przejść obok niego obojętnie. Tym razem, w moje ręce wpadł „Sudan. Czas bezdechu” autorstwa Konrada Piskały.

            Autor opisuje swoją podróż po Sudanie, afrykańskim kraju, w którym podziały i skrajności są widocznie jak mało gdzie. Sudan dzieli się na Sudan – muzułmanów i Sudan – chrześcijan, Sudan – Arabów i Sudan – Czarnych, Sudan – Północny i Sudan – Południowy. Te podziały widać na każdym kroku. Książka podzielona jest na dwie części – opisuje północ i południe kraju. Na Północy rządzą Arabowie, islam i obowiązuje prawo szariatu. Południe jest domeną ciemnoskórych chrześcijan, którzy dla Arabów z Północy są ludźmi „drugiej kategorii”. Czytając książkę gładko przechodzimy z jednego do drugiego świata. Piskała podczas podróży spotyka wielu ludzi i poznaje wiele historii. Wśród jego „znajomych” znaleźli się również Polacy – siostra Teresa Roszkowska czy małżeństwo Świerczyńskich. Opowiadają oni o swojej codzienności w Afryce, mówią jak się tam znaleźli, co przeżyli.

            Piskała nie zapomina również przedstawić sytuacji politycznej kraju. Wyjaśnia jak doszło do tak radykalnych podziałów. Jednak to nie polityka przeważa w książce, a życie zwykłych ludzi, opisy miast czy warunki podróżowania autora. Co więcej, w książce znajdują się liczne fotografie, które obrazują nam, to o czym pisze autor. Zdjęcia bardzo dobrze komponują się z tekstem, przez co lektura staje się jeszcze przyjemniejsza. Nie zabrakło także bibliografii, co moim zdaniem działa na plus, bo każdy kto chce dowiedzieć się czegoś więcej może bez problemu znaleźć interesujące go pozycje.

Książkę czytało mi się bardzo dobrze, ale po przeczytaniu stwierdziłam, że czytałam już lepsze reportaże. Nie jest to umotywowane tym, że książka jest źle napisana. Po prostu zabrakło mi tego „czegoś”, co pozwoliłoby mi stwierdzić, że mogę z czystym sercem ocenić ją na 5. Niemniej jednak, polecam ją wszystkim, którzy interesują się Afryką, lubią czytać reportaże i poznawać nieznane nam kraje.

Tytuł: Sudan. Czas bezdechu
Autor: Konrad Piskała
Wydawnictwo: W.A.B., 2010
Ocena: 4,5/6

piątek, 25 lipca 2014

M. Vargas Llosa, Gawędziarz


Źródło: http://www.znak.com.pl/
            W dzisiejszych czasach możemy czerpać informacje z różnych źródeł. Mamy książki, filmy, radio, telewizję, gazety. Musimy jednak pamiętać, że nie zawsze tak było i kiedyś jedynymi źródłami informacji o historiach dawnych i obecnych, legendach, pieśniach i codziennych sprawach innych ludzi były osoby, które wędrowały z miejsca na miejsce i snuły opowieści, utrwalały świadomość narodową, były źródłem rozrywki i odskocznią od codzienności. Obraz właśnie takich osób został utrwalony w książce Mario Vargasa Llosy. Tyle, że owi „gawędziarze” żyją w dzisiejszych czasach.

            „Gawędziarz” przenosi nas do miejsca, gdzie żyje amazońskie plemię Macziguengów, ludzi, którzy wierzą, że muszą wędrować, by nie spadło słońce. Akcja książki biegnie dwoma torami i ma dwóch narratorów. Jednym z nich jest tajemniczy gawędziarz, który snuje opowieści o mitach, legendach, życiu i śmierci Macziguengów. Mamy tutaj specyficzny język, w którym zaciera się granica pomiędzy przeszłością, teraźniejszością i przyszłością, pomiędzy tym co jest i co nie jest. Czytanie opowieści snutej przez gawędziarza staje się wyzwaniem, które wymaga od nas skupienia, lecz w zamian za to, daje nam przepięknie opowiedziane historie. Drugi z narratorów to sam autor, który opowiada nam o swoim życiu, o przyjaźni z Saulem zafascynowanym amazońskimi plemieniami oraz pracy nad programem „Wieża Babel”. Wydaję mi się jednak, że najważniejszym wątkiem jest jego przyjaźń z Saulem i późniejsze tego konsekwencje. Między innymi dzięki niemu autor dotarł do informacji o gawędziarzach i zaczął zgłębiać historię ludu Macziguengów.

            Książka Llosa jest przepiękną i fascynującą opowieścią o roli, jaką pełnią ludzie snujący historie w określonym społeczeństwie pozbawionym naszych źródeł informacji. Jest to także, próba odpowiedzi na pytanie czy dobrze się dzieje, że „ludzie Zachodu” wkraczają w życie dziewiczych plemion amazońskich i próbują ich nakierować na „właściwy styl życia”. Czy misjonarze i antropologowie pod przykrywką niesienia pomocy i poznania kultury danego ludu nie niosą większych szkód, niż pożytku? Czy bylibyśmy w stanie rzucić nasze dotychczasowe życie i przenieść się do zupełnie innego miejsca, do zupełnie innej kultury?

            „Gawędziarz” to książka obok której nie idzie przejść obojętnie. Jest w niej tyle magii i tajemnicy, że jej lektura staje się fascynująca wyprawą do Amazonii. Po jej przeczytaniu postanowiłam, że poznam bliżej Mario Vargasa Llosę, by częściej zagłębiać się w świat, który tworzy.

Tytuł: Gawędziarz
Autor: Mario Vargas Llosa
Wydawnictwo: Znak, 2009
Ocena: 5/6

środa, 23 lipca 2014

M. Heaney, Za dziewiątą falą. Księga legend irlandzkich


            Dzięki książce Marie Heaney przenosimy się do przedchrześcijańskiej Irlandii, gdzie rządzą waleczni królowie, żyją odważni rycerze, druidzi i piękne niewiasty. Nie brak tu także herosów, nieśmiertelnych istot i magii. Autorka zebrała tradycyjne, stare legendy irlandzkie, które przenoszą nas w ten niezwykły świat bohaterów. Jak zaznaczyła we wstępie:

Najstarsze z opowiedzianych tutaj legend można znaleźć w jedenasto- i dwunastowiecznych rękopisach, które są kopiami jeszcze dawniejszych manuskryptów, sporządzonych przypuszczalnie trzy lub cztery stulecia wcześniej[1]

Mimo, że opowieści te, pochodzą z tak odległych czasów, to ich przekaz i wartości, które za sobą niosą, są w dzisiejszych czasach jak najbardziej aktualne. Miłość, honor, odwaga czy męstwo przewijają się przez treść legend na każdym kroku i z każdej strony dostarczają nam wglądu starodawną kulturę irlandzką.

            Autorka podzieliła swoją książkę na cztery rozdziały, które tematycznie dotyczą wybranych legend. Ostatni rozdział zawiera podania o trzech chrześcijańskich patronach Irlandii – świętym Patryku, świętej Brygidzie oraz świętym Columcille’u. Jednak, tylko ten rozdział dotyczy czasów, gdy w Irlandii szerzyło się już chrześcijaństwo. Wcześniejsze legendy dotyczą starszego okresu, w którym panowali starzy bogowie, a druidzi posiadali magiczne moce. Muszę przyznać, że wiele motywów wydawało mi się znajomych i mogłam odnieść je do innych znanych mi podań czy legend, co bardzo mi się podobało. Opowieści o dzielnych rycerzach oraz wojnach między zwaśnionymi królestwami oraz zalotach do najpiękniejszych na świecie niewiast są naprawdę ciekawą i przyjemną lekturą.

            Przyznaję, że nie wszystkie podania zaciekawiły mnie w równym stopniu, jednak na tle całości uważam, że poznanie tych legend pozwoliło mi przybliżyć sobie kulturę Irlandii. Ogromnym plusem jest, moim zdaniem, zestawienie na końcu książki nazw własnych występujących w książce i podanie ich wymowy oraz załączenie bibliografii.  

Tytuł: Za dziewiątą falą. Księga legend irlandzkich
Autor: Marie Heaney
Wydawnictwo: Znak, 1996
Ocena: 5/6

[1] M. Heaney, Za dziewiątą falą. Księga legend irlandzkich, Kraków 1996, s. 7.