środa, 6 sierpnia 2014

M. Wroński, A na imię jej będzie Aniela


Źródło: http://www.gwfoksal.pl/
            Uświadomiłam sobie ostatnio, że dawno nie czytałam żadnego polskiego kryminału. W mojej biblioteczce dominują te amerykańskie, angielskie i skandynawskie. W związku z tym, chętnie sięgnęłam po książkę Marcina Wrońskiego „A na imię jej będzie Aniela”. Kryminał, którego akcja dzieje się w ogarniętym drugą wojną światową Lublinie. Było to też moje pierwsze spotkanie z komisarzem Zygmuntem Maciejewskim, którego Wroński po raz trzeci umieścił w swojej książce.

            Książka rozpoczyna się w 1938 roku, gdy zostaje odnalezione ciało służącej - Anieli Biernackiej. Młoda kobieta została zgwałcona i uduszona, a na jej ciele znajdują się dziwne ślady, których nie można zidentyfikować. Co więcej, kobieta została zamordowana w dniu swoich imienin. Rok później, już w czasie działań wojennych również zostaje znalezione ciało młodej kobiety – uduszonej i zgwałconej, jednak wojenna rzeczywistość, bombardowanie i zmagania z niemieckim wojskiem znacznie utrudniają prowadzenie normalnego śledztwa. W kolejnych latach – rok za rokiem do 1944 roku, dochodzi do zamordowania kobiety. Prowadzący śledztwo Zyga Maciejewski stara się robić wszystko by ująć sprawcę. Mniej ważne stają się dla niego zbrodnie hitlerowców, to jak traktują Żydów i jakich zbrodni się dopuszczają, a jedynym jego celem staje się złapanie mordercy. Komisarz Maciejewski decyduje się nawet wstąpić w szeregi niemieckiej policji, byle tylko pozwolono mu prowadzić swoje dochodzenie.

            „A na imię jej będzie Aniela” to książka, która pobudza wyobraźnie. Autor bardzo dobrze oddał realia życia pod niemiecką okupacją. Obok głównego wątku kryminalnego, czytamy o wojennej rzeczywistości, o niemieckich działaniach skierowanych w Żydów, o stosunku Polaków do rodaków, którzy postanowili pracować dla Niemców, jak również o pracy niemieckiej policji kryminalnej. Komisarz Maciejewski jest przykładem osoby, która wyznaje zasadę – cel uświęca środki. Nie boi się wejść w szeregi niemieckiej policji, zrobi wszystko by złapać mordercę, który bezkarnie popełnia zbrodnie. Bardziej przemawia do niego jedno ciało zamordowanej kobiety, niż likwidacja całego getta żydowskiego. Maciejewski nie jest typem bohatera, którego lubi się od pierwszego wejrzenia. Pije, kłamie, używa przemocy, zdradza swoją partnerkę. W książce Wrońskiego nie ma schematu dzielącego bohaterów na tych dobrych i złych. Wojenna rzeczywistość skutecznie zaciera tę granicę.

            Książka podobałaby mi się zapewne bardziej, gdybym znała komisarza Maciejewskiego z poprzednich tomów. Nie chodzi o to, że pojawiały się wątki, których nie mogłam zrozumieć bez znajomości poprzednich części, ale miałam wrażenie, że lepiej zrozumiałabym postępowanie głównego bohatera znając go wcześniej. Wydaję mi się, że mogło to wpłynąć na to, że trudno było mi od początku wczuć się w akcję książki. Nie zmienia to jednak faktu, że książka jest naprawdę ciekawą i porywającą lekturą, która nie zawiedzie fanów gatunku. Ja osobiście chętnie poznam inne książki Marcina Wrońskiego, w tym komisarza Maciejewskiego. Dodam jeszcze, że w książce wspomina się o komisarzu Edwardzie Popielskim - bohaterze książek Marka Krajewskiego :)

Tytuł: A na imię jej będzie Aniela
Autor: Marcin Wroński
Wydawnictwo: W.A.B., 2011
Ocena: 4/6

16 komentarzy:

  1. Dodaję książkę do mojej listy oczekujących.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Słyszałam już o autorze, planuję sięgnąć po niego, zapamiętam jednak - żeby chronologicznie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem lepiej chronologicznie, ale może niektórym nie będzie to robić różnicy :)

      Usuń
  3. Kryminał + historia - bardzo lubię takie połączenie ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja ciągle jeszcze Wrońskiego nie czytałam, ale pewnie w końcu się to zmieni, bo recenzje pojawiają się we wszystkich zaprzyjaźnionych miejscach :) Ale ja nie umiem nie zacząć od początku serii, więc na "A na imię jej będzie Aniela " będzie musiało poczekać aż przeczytam poprzednie tomy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie lepiej rozpocząć czytanie od pierwszego tomu. Wtedy nic nam nie umknie podczas lektury :) Trochę żałuję, że zaczęłam tak w połowie - rzadko tak robię, ale akurat książka była na promocji i kupiłam ją bez oglądania się na poprzednie tomy :)

      Usuń
  5. Piszesz, że rzadko ostatnio czytałaś polskie kryminały. A ja, nie wiem czemu, wolę te nasze, ojczyste. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem dlaczego tak wyszło, ale zaniedbałam ostatnio polskie kryminały :) Choć wcale nie uważam, że nie dorównują tym zagranicznym :)

      Usuń
  6. ostatni polski przeczytany kryminał to coś Chmielewskiej (parę lat temu)
    nie wiem dlaczego przestałam zwracać uwagę na
    naszą twórczość tego konkretnego gatunku (który de facto tak uwielbiam)
    choć w kolejce czeka powieść Olgi Rudnickiej - Fartowny Pech :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przed Wrońskim, ostatni polski kryminał, który przeczytałam to "Liczby Charona" Marka Krajewskiego :)
      Olgę Rudnicką także mam w planach przeczytać :)

      Usuń
  7. Ja właśnie jestem świeżo po lekturze „Śmierci w Breslau” Krajewskiego :) Druga wojna światowa to świetny temat na kryminał. Coś czuję, że kiedyś przeczytam jakąś pozycję Wrońskiego :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja również częściej czytam zagraniczne kryminały, ale tym razem przeczytam polski, bo opis jest zachęcający :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Raczej nie sięgnę po tę książkę. Wydaje mi się, że nie przypadnie mi do gustu. Może kiedyś zmienię zdanie. Jedyne kryminały polskich autorów, które mi się podobały, napisane są przez Krajewskiego. Jednakże nie ten ostatnio wydany tytuł...

    OdpowiedzUsuń
  10. no i mamy polskiego autora. :)
    chyba muszę jeszcze porosnąć do takich książek.
    ale na pewno polecę ją mamie. :)

    OdpowiedzUsuń
  11. chociaż lubię kryminały, do tego jakoś nie jestem przekonana, także na razie go sobie odpuszczam :)

    OdpowiedzUsuń