Źródło: http://www.gwfoksal.pl/ |
Uświadomiłam
sobie ostatnio, że dawno nie czytałam żadnego polskiego kryminału. W mojej
biblioteczce dominują te amerykańskie, angielskie i skandynawskie. W związku z
tym, chętnie sięgnęłam po książkę Marcina Wrońskiego „A na imię jej będzie
Aniela”. Kryminał, którego akcja dzieje się w ogarniętym drugą wojną światową
Lublinie. Było to też moje pierwsze spotkanie z komisarzem Zygmuntem
Maciejewskim, którego Wroński po raz trzeci umieścił w swojej książce.
Książka
rozpoczyna się w 1938 roku, gdy zostaje odnalezione ciało służącej - Anieli
Biernackiej. Młoda kobieta została zgwałcona i uduszona, a na jej ciele
znajdują się dziwne ślady, których nie można zidentyfikować. Co więcej, kobieta
została zamordowana w dniu swoich imienin. Rok później, już w czasie działań
wojennych również zostaje znalezione ciało młodej kobiety – uduszonej i
zgwałconej, jednak wojenna rzeczywistość, bombardowanie i zmagania z niemieckim
wojskiem znacznie utrudniają prowadzenie normalnego śledztwa. W kolejnych
latach – rok za rokiem do 1944 roku, dochodzi do zamordowania kobiety.
Prowadzący śledztwo Zyga Maciejewski stara się robić wszystko by ująć sprawcę.
Mniej ważne stają się dla niego zbrodnie hitlerowców, to jak traktują Żydów i
jakich zbrodni się dopuszczają, a jedynym jego celem staje się złapanie
mordercy. Komisarz Maciejewski decyduje się nawet wstąpić w szeregi niemieckiej
policji, byle tylko pozwolono mu prowadzić swoje dochodzenie.
„A
na imię jej będzie Aniela” to książka, która pobudza wyobraźnie. Autor bardzo
dobrze oddał realia życia pod niemiecką okupacją. Obok głównego wątku
kryminalnego, czytamy o wojennej rzeczywistości, o niemieckich działaniach
skierowanych w Żydów, o stosunku Polaków do rodaków, którzy postanowili
pracować dla Niemców, jak również o pracy niemieckiej policji kryminalnej.
Komisarz Maciejewski jest przykładem osoby, która wyznaje zasadę – cel uświęca
środki. Nie boi się wejść w szeregi niemieckiej policji, zrobi wszystko by
złapać mordercę, który bezkarnie popełnia zbrodnie. Bardziej przemawia do niego
jedno ciało zamordowanej kobiety, niż likwidacja całego getta żydowskiego. Maciejewski
nie jest typem bohatera, którego lubi się od pierwszego wejrzenia. Pije,
kłamie, używa przemocy, zdradza swoją partnerkę. W książce Wrońskiego nie ma
schematu dzielącego bohaterów na tych dobrych i złych. Wojenna rzeczywistość
skutecznie zaciera tę granicę.
Książka
podobałaby mi się zapewne bardziej, gdybym znała komisarza Maciejewskiego z
poprzednich tomów. Nie chodzi o to, że pojawiały się wątki, których nie mogłam
zrozumieć bez znajomości poprzednich części, ale miałam wrażenie, że lepiej zrozumiałabym
postępowanie głównego bohatera znając go wcześniej. Wydaję mi się, że mogło to wpłynąć
na to, że trudno było mi od początku wczuć się w akcję książki. Nie zmienia to jednak
faktu, że książka jest naprawdę ciekawą i porywającą lekturą, która nie
zawiedzie fanów gatunku. Ja osobiście chętnie poznam inne książki Marcina
Wrońskiego, w tym komisarza Maciejewskiego. Dodam jeszcze, że w książce wspomina się o komisarzu Edwardzie Popielskim - bohaterze książek Marka Krajewskiego :)
Tytuł: A na imię jej będzie Aniela
Autor: Marcin Wroński
Wydawnictwo: W.A.B., 2011
Ocena: 4/6
Dodaję książkę do mojej listy oczekujących.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Słyszałam już o autorze, planuję sięgnąć po niego, zapamiętam jednak - żeby chronologicznie...
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem lepiej chronologicznie, ale może niektórym nie będzie to robić różnicy :)
UsuńKryminał + historia - bardzo lubię takie połączenie ;)
OdpowiedzUsuńJa również :)
UsuńA ja ciągle jeszcze Wrońskiego nie czytałam, ale pewnie w końcu się to zmieni, bo recenzje pojawiają się we wszystkich zaprzyjaźnionych miejscach :) Ale ja nie umiem nie zacząć od początku serii, więc na "A na imię jej będzie Aniela " będzie musiało poczekać aż przeczytam poprzednie tomy :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie lepiej rozpocząć czytanie od pierwszego tomu. Wtedy nic nam nie umknie podczas lektury :) Trochę żałuję, że zaczęłam tak w połowie - rzadko tak robię, ale akurat książka była na promocji i kupiłam ją bez oglądania się na poprzednie tomy :)
UsuńPiszesz, że rzadko ostatnio czytałaś polskie kryminały. A ja, nie wiem czemu, wolę te nasze, ojczyste. :)
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego tak wyszło, ale zaniedbałam ostatnio polskie kryminały :) Choć wcale nie uważam, że nie dorównują tym zagranicznym :)
Usuńostatni polski przeczytany kryminał to coś Chmielewskiej (parę lat temu)
OdpowiedzUsuńnie wiem dlaczego przestałam zwracać uwagę na
naszą twórczość tego konkretnego gatunku (który de facto tak uwielbiam)
choć w kolejce czeka powieść Olgi Rudnickiej - Fartowny Pech :)
Przed Wrońskim, ostatni polski kryminał, który przeczytałam to "Liczby Charona" Marka Krajewskiego :)
UsuńOlgę Rudnicką także mam w planach przeczytać :)
Ja właśnie jestem świeżo po lekturze „Śmierci w Breslau” Krajewskiego :) Druga wojna światowa to świetny temat na kryminał. Coś czuję, że kiedyś przeczytam jakąś pozycję Wrońskiego :)
OdpowiedzUsuńJa również częściej czytam zagraniczne kryminały, ale tym razem przeczytam polski, bo opis jest zachęcający :)
OdpowiedzUsuńRaczej nie sięgnę po tę książkę. Wydaje mi się, że nie przypadnie mi do gustu. Może kiedyś zmienię zdanie. Jedyne kryminały polskich autorów, które mi się podobały, napisane są przez Krajewskiego. Jednakże nie ten ostatnio wydany tytuł...
OdpowiedzUsuńno i mamy polskiego autora. :)
OdpowiedzUsuńchyba muszę jeszcze porosnąć do takich książek.
ale na pewno polecę ją mamie. :)
chociaż lubię kryminały, do tego jakoś nie jestem przekonana, także na razie go sobie odpuszczam :)
OdpowiedzUsuń