Źródło |
Mogłoby
się wydawać, że pub – miejsce pełne ludzi, które gwarantuje nam rozrywkę jest miejscem
bezpiecznym. Pełno ludzi, którzy mogliby stać się potencjonalnymi świadkami,
jak również samo pomieszczenie – zamknięta przestrzeń, która gwarantuje
schronienie. Książka Marthy Grimes pokazuje jednak, że tak nie jest. Pub staje
się miejscem morderstwa, w dodatku nie chodzi tu o jeden pub z jednym
morderstwem, lecz kilka pubów i kilka trupów.
Wyobraźcie
sobie angielską prowincję, małe senne miasteczko zasypane śniegiem przed świętami
Bożego Narodzenia. Słynne angielskie puby ze swoimi oryginalnymi nazwami. Mamy
tutaj takie przybytki, jak pub „Pod Huncwotem”, „Pod Łabędziem”, „Pod Workiem
Gwoździ”, czy „Pod Kogutem i Butelką”. Zwykłe miejsca, ze zwykłymi problemami.
Aż do pewnego wieczoru, gdy w jednym z pubów zostaje odnaleziony człowiek z
głową wepchniętą do beczki z piwem. A na tym nie koniec. Niedługo później
zostaje odkryte kolejne morderstwo, z ciałem wystawionym na widok publiczny –
morderca zamienił rzeźbę kowala nad wejściem do pubu na ciało uduszonego
mężczyzny. Tego na małe miasteczko jest za wiele. Do śledztwa zostaje włączony
Scotland Yard w osobie śledczego Richarda Jury’ego.
Książka
ma swój klimat – taką angielską nostalgię i tajemnice z przeszłości. To bez
wątpienia działa na plus. Na pochwałę zasługują również bohaterowie stworzeni
przez autorkę. Poznajemy starszą panią, która uwielbia plotkować, wtrącać się w
nie swoje sprawy i mówić każdemu co ma robić. Bogatego potomka lordowskiej
rodziny, który zrzekł się swego tytułu, uważanego za ekscentryka i za bardzo
dobrą partię. Melancholijną poetkę, dziedziczkę wielkiej fortuny, która jest
obiektem westchnień nie jednego mężczyzny. Nie brak tu także starego pastora
zakochanego w regionalnej historii, czy tez roztrzepanej i wścibskiej nastolatki.
Z
drugiej strony, akcja snuła się bardzo powoli. Pewnie niektórzy uznają to za
plus, w moim przypadku poskutkowało to tym, że książkę czytałam i czytałam i
nie mogłam skończyć. W dodatku sama zagadka nie była dla mnie specjalnym zaskoczeniem
i jej rozwiązanie nie powaliło mnie na kolana. Widoczne było, że autorka
czerpie z klasycznych angielskich kryminałów. Mieliśmy przesłuchania świadków,
którzy znajdowali się w tym samym miejscu i czasie, jak również rozwiązaniu
zagadki pomogła inscenizacja. Z czym Wam się to kojarzy? Bo mnie z książkami Agathy
Christie. Nie oceniam czy było to dobre czy złe posunięcie, bo pani Grimes
czerpała inspiracje od mistrzyni gatunku. Ale bez wątpienia te nawiązania są
widoczne.
Podsumowując,
kryminał „Pod Huncwotem” nie był najlepszą książką tego gatunku jaką dane mi
było przeczytać, ale nie było też najgorszą. Ma swoje dobre i złe strony.
Największym plusem byli dla mnie bohaterowie. Bardzo ciekawe postacie, które
sprawiają, że książka ma w sobie niemałą dawkę humoru. Jeżeli lubicie klimat
małego, angielskiego miasteczka, które ma swoje tajemnice to książka pewnie Wam
się spodoba. Nie nastawiajcie się jednak, na świetny kryminał, który rzuci Was
na kolana. Dodam jeszcze, że to pierwszy tom serii o detektywie Richardzie
Jury.
Tytuł: Pod Huncwotem
Autor: Martha Grimes
Wydawnictwo: W.A.B., 2008
Strony: 344
Ocena: 3,5/6
Bardzo rzadko ostatnio czytam kryminały, a jeśli już sięgam po jakąś książkę z tego gatunku, to staram się wybrać taką, która okaże się być naprawdę świetna.
OdpowiedzUsuńLubię kryminały, ale ten raczej nie przypadłby mi do gustu :)
OdpowiedzUsuńRacje nie przeczytam...
OdpowiedzUsuńTo przeciętny kryminał - a ja mam przecież Sherlocka i Poirota <3
O tak - Sherlock i Poirot biją wszystkich innych na głowę! ;)
UsuńNie lubię wolnej akcji - książka z góry przegrana ;< a Twój początkowy opis o pubie jako bezpiecznym miejscu skłonił mnie do rozmyślań, bo tak naprawdę nigdzie nie jest bezpiecznie. Kiedy coś złego się dzieje, ludzie wcale nie rzucają się na pomoc...
OdpowiedzUsuńZgadzam się, ale ja czuję się bezpieczniejsza w pomieszczeniu z ludźmi, niż na otwartej przestrzeni (np. w ciemnym parku lub w lesie) ;)
UsuńZ jednej strony - klimat kusi, z drugiej - na przeczytanie czeka u mnie sporo książek, które mi się pewnie bardziej spodobają.
OdpowiedzUsuńZgadzam się, że klimat może być intrygujący, ale skoro zagadka nie powala na kolana i jest przewidywalna, to nie dodam "Pod Hunckwotem" do mojej listy książek do przeczytania. :)
OdpowiedzUsuńNie lubię o morderstwach :(
OdpowiedzUsuńKsiążka wydaje się interesująca, ale raczej jej nie przeczytam. Nie w moim stylu...
OdpowiedzUsuńTo coś dla mnie :) Lubię czytać o morderstwach i intrygujących sprawach :)
OdpowiedzUsuńUch, jak ja nie lubię takich sytuacji. Kryminałów często przełknąć nie mogę, nawet tych, które wydają się mi być ciekawe i które zyskują dobre opinie. Jednak "Pod Huncwotem" zachęca klimatem angielskiego miasteczka oraz bohaterami. Być może kiedyś dam szansę tej powieści.
OdpowiedzUsuńMuszę się w końcu przekonać do tej książki :)
OdpowiedzUsuńJeszcze się nie wypowiem na temat tej książki, bo jej nie czytałam.. Ale jak kryminał, to mogę się skusić :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się to, że autorka stworzyła angielski klimat i dla mnie jest to również na plus, więc może jak będę miała okazję, przeczytam :)
OdpowiedzUsuńNie brzmi to źle, ale też nie na tyle intrygująco, bym się rzuciła na ten tytuł. Niemniej będę miała go na uwadze, gdyby wpadł mi w ręce :)
OdpowiedzUsuńNie pijam alkoholu, ale w przybytku tak uroczo nazwanym jak Pod Huncwotem czy Pod Łabędziem chętnie bym posiedziała i pogadała z przyjaciółkami. ;) Nie czytam kryminałów, ale tutaj już sam tytuł zapowiada niecodzienną atmosferę i może właśnie z tego powodu sprawdzę, czy i całość przypadnie mi do gustu. :)
OdpowiedzUsuńBrzmi bardzo przyjemnie, lubię takie klimatyczne opowieści.
OdpowiedzUsuńNie przepadam za powolną akcją. Jeszcze się zastanowię.
OdpowiedzUsuńTo raczej nie moja bajka, choć kto wie? Ostatnio brakuje mi dobrej książki. Może pewnego dnia porzucę fantastykę i przeniosę się inne dzieła.
OdpowiedzUsuń