Źródło: http://www.dwpwn.pl/ |
Dzisiejszy
świat daje mam tak szeroką ofertę wszystkiego (i niczego), że w pewnym momencie
może to przytłaczać. Półki w supermarketach uginają się od setek tych samych
produktów różnych marek. Możemy uczyć się praktycznie każdego języka –
wystarczy chcieć, możemy wybrać dowolny zawód. Ale czy można wybrać sobie
religię, tak jak wybieramy rodzaj kawy? Takie pytanie postawił sobie Eric
Weiner. Amerykanin z depresją, urodzony w rodzinie żydowskiej, jednak nie
uważający się za osobę religijną. Pewnego dnia trafił na ostry dyżur i jedna z
pielęgniarek zadała mu pytanie „czy odnalazłeś już swojego Boga?”. Pytanie to,
dało mu do myślenia i zaczął zastanawiać się na swoim życiem duchowym.
Weiner
postanowił, że najlepszym sposobem na wybranie swojego Boga jest „spróbowanie”
kilku religii, poznanie ich, podpatrzenie jak wyglądają „od kuchni”.
Ostatecznie jego wybór padł na osiem wyznań: islam, katolicyzm, judaizm,
buddyzm, taoizm, szamanizm, wiccę, realianzim. Niektóre z nich były mu znane, o
innych słyszał po raz pierwszy. Autor stara się wejść jak najgłębiej w ich
poznaniu. Poznaje ich historię, wyznawców, uczestniczy w rytuałach. Autor
przedstawia nam te wyznania w bardzo subiektywny sposób (w końcu to on szuka
swojego Boga), ale wszystko jest opatrzone dużą dawką humoru. Weiner ma do
siebie dystans, zdaje sobie sprawę, że czasami jego żarty są nie na miejscu,
czasami czuje się jak intruz podczas różnych rytuałów. O każdej z religii stara
się dowiedzieć jak najwięcej. Gdy „testuje” jedną religię to oddaje się jej
całkowicie. Rozmawia, czyta, stara się być częścią tej społeczności. Czasami mu
się to udaje, czasami nie.
Każdy
rozdział rozpoczyna się zabawnym ogłoszeniem, które możemy porównać do
ogłoszenia matrymonialnego, np. „BDPM
[Biały Dezorientacjonista Płci Męskiej] z pustką w sercu
szuka bóstwa ze swojej okolicy. Czy jesteś typem dawcy? Związek platoniczny
wchodzi w grę”[1]. Czy też „BDPM chciałby wzbogacić swoje życie o
odrobinę magii. Być może potrzebuję więcej niż jednego bóstwa. Jestem otwarty
na związki politeistycznego. Stwórzmy coś razem”[2].
Mimo poważnego tematu jakim jest religia, autor potrafi pisać w zabawny i lekki
sposób. Czasami miałam wrażenie, że autor szuka najmniej wymagającej religii
świata, taka która daje, ale nie wymaga. Jednak po przeczytaniu całej książki
już tak nie sądzę. Samo poszukiwanie i odkrywanie nowych religii wymagało
niemało wysiłki i zaangażowania. Weiner poznawał religie nie dzięki siedzeniu w
domu, a poprzez podróże do ich korzeni i świętych miejsc.
Książka
jest naprawdę godna polecenia. Świetnie napisana, przybliża nam kilka religii,
o których naprawdę warto jest wiedzieć coś więcej. Dla mnie najciekawszy był
rozdział o katolicyzmie (autor gościł u franciszkanów) – czytanie o własnej
religii z perspektywy niepraktykującego Żyda było naprawdę ciekawym
doświadczeniem.
Tytuł: Poznam sympatycznego Boga
Autor: Eric Weiner
Wydawnictwo: Carta Blanca, 2012
Bardzo ciekawa książka, na pewno ją przeczytam :)
OdpowiedzUsuńM.
Czytałam już kiedyś o tej książce, fajnie, że potwierdzasz, że jest dobra. Testowanie religii - oryginalny pomysł, prawda? :)
OdpowiedzUsuńTak, bardzo oryginalny, a dla niektórych pewnie i bardzo kontrowersyjny :) Mnie samej podobał się jednak sposób w jaki zostało to zrobione, bo mogłam się dowiedzieć wielu ciekawych rzeczy :)
UsuńRealianzim - czy chodzi o tę sektę, ruch raeliański? Jeśli tak, to są naprawdę świrnięci. Wierzą w pięknych, czarnowłosych kosmitów, którzy nam grożą, że jeśli nie uzbieramy dużo pieniędzy i nie wybudujemy ośrodka w Izraelu bodajże, dzięki czemu na świecie nastanie pokój, to do nas przyjdą i nas zniszczą...
OdpowiedzUsuńA sama książka wydaje się szalenie interesująca. Gdybym miała gdzieś pod ręką t bym pewnie prędzej niż później po nią sięgnęła.
Pomysł autora trochę mi się skojarzył z tym motywem w Życiu Pi Yanna Martela, gdy Pi próbuje muzułmanizmu, chrześcijaństwa i swojej ojczystej hinduskiej religii. A ponieważ wszystkie bardzo mu się spodobały, zaczął praktykować try naraz... A potem ksiądz, kapłan i jakiś imam się spotykają. I nie mogą uwierzyć... :D
Tak, to jest ruch, który wierzy, że stworzycielami rasy ludzkiej są kosmici i rzeczywiście chcą coś zbudować w Izraelu ;) Walczą m.in. o to, by kobiety mogły chodzić topless oraz kładą duży nacisk na osiąganie przyjemności
Usuń"Życia Pi" nie czytałam, ale mam w planach ;)
Chodzenie topless wcale nie jest takie przyjemne :D
UsuńNiczym stół szwedzki z religiami, moje pierwsze skojarzenie (:
OdpowiedzUsuńHumor i chęć poznania świata? Jak dla mnie całkiem dobrze brzmi :).
OdpowiedzUsuń