niedziela, 1 czerwca 2014

C. Jensen, My, topielcy


Źródło: http://www.gwfoksal.pl/
            Czasami nachodzi ochota na przeczytanie czegoś dłuższego, czegoś co pozwoli nam spotkać się z bohaterami trochę dłużej i poznać ich bliżej. Taką okazję miałam, dzięki książce Carstena Jensena.
            Monumentalna opowieść o morzu, wojnie, samotności i dorastaniu to właśnie „My, topielcy”. Autor przez przeszło 800 stron opowiada nam historię marynarzy, dla których morze i statek jest wszystkim, co potrzebne jest do szczęścia. Jednak nie jest to jedynie historia mężczyzn, ale również kobiet, które zostają w domu i muszą uporać się z trudami samotnego życia, wychowaniem dzieci i ciągłym niepokojem o swoich ojców, braci, mężów i synów. W czasie lektury poznajemy życie marynarza pod koniec XIX wieku, jak i w wieku XX. Jesteśmy uczestnikami wojen, bitew morskich, dalekich wypraw do Afryki i Azji. Jest to także historia małego portowego miasteczka Marstal w Danii. Obserwujemy jego wzloty i upadki, widzimy jak każdy mieszkaniec Marstal jest naturalnie związany z morzem i prawie każdy mężczyzna zostaje marynarzem. Pokolenie za pokoleniem mężczyzn wypływa w morze, a w domu zostają kobiety i dzieci.

            Co jest największą stratą dla rodziny topielca? To, że topielcy nie mają grobu, który można odwiedzać i pielęgnować. Miejscem spoczynku dla nich jest morze, morze jest cmentarzem marynarzy, którzy przegrali walkę. Kobiety muszą przez wiele lat nosić w sercu niepewność, czy ich mąż lub syn na pewno utonął, czy też udało mu się uratować. Obserwujemy dzieci, które wychowują się bez ojców, których widzą raz na kilka lat – a mimo tego, każdy chłopiec marzy o tym, by zostać marynarzem, tak jak jego ojciec.

            Jensen prowadzi nas przez długą i bolesną historię ludzi, którzy oddali swoje życie morzu. W powieści nie brak zabawnych i lekkich momentów, tak jak nie brak wzruszeń i smutku spowodowanych samotnością i śmiercią. Bo to właśnie samotność marynarzy na morzu, samotność kobiet, które zostały w domu i samotność dzieci, które wychowują się bez ojców jest wszechobecna. Wszechobecna jest także śmierć – morze nie jest miejscem na sentymenty, nie brak tu niebezpieczeństw i chwila nieuwagi może kosztować życie. Mimo to „My, topielcy” jest wciągającą powieścią, która pochłania naszą uwagę do cna. Oczywiście na 800 stronach trudno jest zachować ciągłą i napiętą akcję, przyznaję, że niektórych momentach książka mi się dłużyła, jednak autor szybko kierował moją uwagę na inne tory i znowu byłam pochłonięta historią marynarzy.
Polecam!

Tytuł: My, topielcy
Autor: Carsten Jensen
Wydawnictwo: W.A.B, 2008
Ocena: 5,0/6

4 komentarze:

  1. Lubię książki, których akcja toczy się na morzu lub nad morzem. Moje najulubieńsze "morskie" opowieści to "Morze, morze" Iris Murdoch, "Rekiny" Jensa Bjørneboe oraz "Opowieść rozbitka" Marqueza. Z przyjemnością sięgnę i po "My topielcy". Osiemset stron to dużo. Książka o tej objętości wystarcza mi na tydzień :)
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dużo, dużo - czytałam ją przeszło tydzień, choć gdybym nie miała innych obowiązków, to z pewnością przeczytałabym szybciej ;)
      "Opowieść rozbitka" także bardzo przypadła mi do gustu, choć objętościowo znacznie się różni :) Pozostałych dwóch nie czytałam, ale chętnie nadrobię :)

      Usuń
  2. Opis może i ciekawy, ale taka ilość stron jest dla mnie przytłaczająca i znudziłaby mi się w połowie. Może gdyby miała około 400 stron przeczytałabym ją :)
    M.

    OdpowiedzUsuń
  3. Historie małych społeczności, które żyją odmienne niż my wszyscy dzisiaj, zawsze zwracają uwagę. To trochę jak poznawanie innego świata. Niedawno skończyłam czytać "Dotyk", który opowiada o osadzie poszukiwaczy złota. Chętnie poczytam o życiu ludzi morza. A ilość stron mnie nie odstrasza.
    Pozdrawiam (:

    OdpowiedzUsuń